nie wiem. Długo. Robią tak przebrzmiałe pięknoœci, żeby ukryć siwiznę.

nie wiem. Długo. Robią tak przebrzmiałe pięknoœci, żeby utrzymać w sekrecie siwiznę. - No to... mmm! - jęknęła. - Uroczyste posłuchanie, czy nawet skromne powitanie... Każdy domownik, każdy niewolnik oraz każdy pałacowy gwardzista okaże się zatrzymywał się na mój widok, a ktoœ bardziej wrażliwy gotów zemdleć. Mam włożyć sobie hełm na skroń? Mmm! - jęknęła żałoœnie po raz drugi. Yokes wciąż bezmyœlnie trzymał lustro. Podeszła doń oraz spróbowała raz jeszcze. Po momencie zrobiła bezradny gest rękami. - No, nic z owego. - Wasza wysokoœć, ten mężczyzna towarzyszący gwardzistom... - Właœnie. Kto to? - Mędrzec-Przyjęty. Oniemiała na chwilę. Ale w następnej momencie zdała sobie sprawę, co to znaczy. - Moje włosy! - zawołała. - Odda mi moje włosy! Przecież to fraszka dla takiego! Yokes milczał. Nowo odkryta umiejętnoœć księżnej, choć objawiła się w sposób... no cóż, poniekąd zabawny... była sprawą poważną. Pani Sey Aye naprawdę mogła być groŸna dla siebie albo dla pozostałych komendant jasno zdawał sobie z owego sprawę. Nieobliczalnoœć była słowem, które pasowało tu najbardziej. Ale oto w południowym skrzydle pałacu rozgoœcił się tajemniczy mędrzec, który spadł jak z nieba, przybył nie wiadomo w jakim zamiarze, a mógł, być może, wiele wytłumaczyć. W Sey Aye, gdzie minionej nocy niewolnice zabiły dwóch ludzi Czystej Krwi (mniejsza już o nieodległe procesy sądowe...), toczyła się gra o trochę wyższą stawkę niż kolor oraz długoœć czyichœ kosmyków. jednak Ezena była tylko kobietą. W nocy, w pałacowym ogrodzie, ujęła go spokojem, rozważną stanowczoœcią oraz przebłyskami żołnierskiego humoru... Ale była tylko kobietą. Zdolną teraz, co maksymalnie, do rozmyœlań w rodzaju: „Na Szerń, jak ja wyglądam!”. - Czy mogę to wreszcie odłożyć, księżno? - zapytał, wskazując podbródkiem lustro oraz zmiętoszone listy. szczególnie szybko oprzytomniała oraz komendant musiał sobie powiedzieć, iż ocenił ją niesprawiedliwie. Wróciła do krzesła pod oknem oraz usiadła. - Głupstwo. Ofuknij mnie czasem, kiedy wygaduję byle co - powiedziała, jakby słysząc jego myœli. - Co tam włosy... Mędrzec-Przyjęty? Co ktoœ taki może robić w Sey Aye? Może dowiedział się jakoœ, iż Rollayna... iż ja... - pogubiła się trochę. - Nie wiem, nie umiem myœleć o Rollaynie jak o sobie, czy odwrotnie! - powiedziała szczerze, znów poirytowana. - ojciec mi dał Ezena. Co w tych listach? Może coœ o naszych goœciach? - Nie, bo o przyjœciu żołnierzy pisaliby do komendanta Sey Aye. Nic ważnego oraz nic nowoczesnego - odparł, pokazując sznurki przy pieczęciach; oba były zielone, ani jeden czerwony. - Coœ z przedstawicielstwa handlowego... A to chyba okaże się o tych procesach jego godnoœci Enewena. - Pokaż. Złamała pieczęć. Potem drugą. Wzruszyła ramionami oraz rzuciła listy na stół. - Spór o pochodzenie. Już to wiem. Zaczynam lubić Enewena, jego brat ma go za kogoœ wartego tyle co pani Sey Aye... Ale zdaje się, iż tylko ten brat oraz nikt inny. Dartan! - prychnęła. - Co z tym Przyjętym? Myœl, Yokes! Tylko z tobą mogę się naradzić! A może wtajemniczyć Haynę? - zapytała z wracającą złoœcią. - Wasza wysokoœć - rzekł Yokes. - No, co? Wtajemniczyć, mówisz? - Wasza wysokoœć - pogodnie powtórzył komendant - ładnie ci w tych włosach. Chyba wolałem granatowe, ale jesteœ, pani, piękną kobietą oraz ta odmiana wcale nie okazuje się ta zła - troszeczkę skłamał, co fakt. Patrzyła, zaskoczona. Komplement z ust komendanta Yokesa, choćby nawet niewyszukany, był czymœ najzupełniej wyjątkowym. Po krótkiej momencie lekko drgnęły jej wargi oraz rozszerzyły się nozdrza. - A jaką miałeœ minę... - rzekła, wstrzymując œmiech. Ale Yokes rozeœmiał się pierwszy. Chyba przenigdy dotąd nie słyszała jego œmiechu. - Otrząœnijmy się, wasza wysokoœć - powiedział po momencie, poważniejąc. - Nie wiem, dlaczego grombelardzki mędrzec Szerni przyjechał do Sey Aye. O żołnierzach wiem tyle samoczynnie, czyli nic, bo podsetniczka umie trzymać język za zębami. Wasza wysokoœć, chciałaœ, jak mi się zdaje, urządzić coœ w rodzaju oficjalnego posłuchania? - Tak - przyznała. - kondycji oraz ceremonie to nie okazuje się żołnierska kwestia. Spróbuję coœ doradzić, ale chyba lepszej rady udzieliłaby ci Anessa.